Uchu cha nasza zima zła… Zimowe refleksje zawsze naznaczone są melancholią i patosem. Co jest tego powodem??? Może wszech ogarniająca nuda?? Raczej jestem skłonny do stwierdzenia, że akurat na nudę nie ma tu dość miejsca. Dlaczego? Bo piec woła papu, bo szcieżyny pośród bieli puchu trzeba na nowo odkrywać, bo soli nie żałować by grunt pod nogani nie został zgubiony itd., itp.
Jak widać w każdej sytuacji i o każdej porze roku zajęć nie brakuje, wszystko to jednak zależy od chcenia lub jego przeciwieństwa. I żadnej w tym filozofi doszukiwać się nie trzeba, ot po prostu proza życia i uroki codziennej migracji życia ku pokładom nieba. Jednak jest coś, co od nas wymaga czegoś więcej??? Co takiego??? To radość odkrywana w prostocie codziennych obowiązków, a to już filozofią nazwać trzeba. Bo cnota ta dziś niestety coraz słabiej w sercach gośći i tak wiele sióstr i braci zapomina o potrzebie radość. A św. Paweł jak wieszcz czasów ówczesnych i bardziej współczesnych wciąż nachalnie przypomina: Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie. Bo radość jest cnotą potrzebną, jak rybie woda, jak tlen dla płuca, by życia drogi nie zgubić i odnaleźć sens bycia nawet w poczuciu życiowego wypalenia.