Kolejne słowa jak potok rwący.
Pędzą, gnają
Każde chce wyjaśnień,
Każde chce by jego pragnień ogień zaspokoić.
W szaleńczym tempie wciąż wołają o więcej i więcej
I tylko serce przez gardło wydaje wrzask nie mocy
Dosyć, cisza, milczcie!!!!!!!!!!!!!!!!
Tylko tak mogę wyjaśnić niedopowiedziane
Przepraszam Cię życie.
Ucisz się serce
Czemu głupie płaczesz?
Twój trud, bez odpowiedzi na zawsze zostanie
To jeszcze nie nicości początek
Ten żal nie usłyszy
Może uciekniesz???
Ale dokąd
W mej wnętrzności twoja mogiła
Dlatego ucisz się serce głupie
Przepraszam nie w mej mocy twoje ukojenie.
Droga bez powrotu, jeden lot
Jeden bilet, jeden błąd
Tak wszystko jedno???
Nie obojętnie
Niewykorzystane szanse
Nie powracają
Czy możesz mnie kochać??
Tak bez bliskości, na odległość
Nie ma nie zaspokojonych pragnień
Nic nie jest na wszystko jedno
Tu i teraz usłyszeć Twój głos
Pragnę
Z mocą niech krzyczy do mnie Twe słowo
Słowem przyciągam tęsknotę nieukojoną
Która bardziej boli
biegnącą minutą
Widziałem barwnego anioła
W bieli niósł ukojenie, w czerni ból
Siedział tam, płakał
Dlaczego? pytam
Pokazał drzewo bez korzeni
Nie wiedział jak inaczej wyrazić jego ból.
Uwierzyć w życie, to spojrzeć w mrok
I poddać się szczęściu, zagubiony trop
Żyj chwilą, nie bojąc się mroku dnia
Pozwól sobie na szczyptę szczęścia,
choć przyjdzie zapłacić – walcz
Powstań, uniesiony na skrzydle nieba
Płoń, otulony ogniem promienia
I wciąż idź, choć niepewny Twój krok
Jedyna granica
To strach, to TY.
Za wami nawet pod wiatr, który boli.
Tego bólu jednak się nie lękam,
bo wiem że w ramionach waszych znajdę ukojenie.
Chcę zasnąć, zatopić moje zmęczone myśli.
Tęsknota niech jednak trwa, bo pozwala mi wciąż pamiętać.
Wszystko we mnie krzyczy, każdym bólem większa.
Pękam.
Może to dobry zwiastun nowego? Życie…
Słowo to siła, nie wolno czuć przed nią strachu.
Nawet gdy w chwili ciężkiego doświadczenia,
światu twemu nadaje ciemności barwę.
To miej tę pewność że niezwyciężonaś.
I powstań z popiołu lęku.
Niech Twoje usta szeroko otwarte wykrzyczą pewność jutra.
Niech Twoja wiara co dzień budząc się na nowo pomaga odnaleźć siłę by z martwych powstać.
Budź się by żyć słowem.
Żyj słowem by budzić do życia.
Czy jeszcze potrafisz się zadziwić?
Czy umiesz inny radość nieść?
Czy komuś drogie życie twoje?
Czy w boleści ukojenie niesiesz swe?
Za wiele pytań?
O drogę tu ważną chodzi.
Gdy więcej w Tobie NIE
Nie biegnij powrotem
I stań do walki
Jeszcze nie przegrałeś
Jeszcze życie w Tobie
Nie wszystko stracone
Ocal to co zostanie
Serce obmyte w miłosierdzia popiele.
Wzbij się w górę
Pędź mocą twych skrzydeł
Niebiańska istoto
Uderz mocą swej siły w bezkresną ciemność
By promień nigdy nie gasł
Bądź pozdrowiona za blasku budzenie
Dając mi nowe pragnienie
Chcę powstać ze snu
Zbyt długo mnie kołysał
Życie znów biegnę do ciebie
Budzisz nowe nadzieje
Gdzieś już biegł ten potok słów.
Wypowiedziane w życiu milczą.
Daj słyszeć nową muzykę.
Pozwól jej popłynąć potokiem marzeń.
I nie zamykaj życia na wieki.
Bo życie musi wciąż płynąć.
Jeśli jest inaczej umiera.
Słyszysz?????
Wykrzyczało ostatni szept. Teraz twego życia kolej.
To co ułudą się zwie, widzę w kącie twych oczu.
Ciężka powieka każe iść inną drogą.
Nadzieją za zakrętem, przestaje być nadzieją.
I teraz już jasność mnie onieśmiela.
Ginę każdą chwilą.
Najmniejsza drobina woła ŻYCIE!!!!!!!!!!!!!!!!
Śmierci przegrałaś,
Jeszcze nie twoje zwycięstwo.
Wykrzyczeć wyszeptane
Poruszyć szmer sumienia
Przykryj mnie ciszo
Jeszcze nie czas na spowiedź
Słysz miłości za mało kochałem
Słysz życie za zbyt lękliwy byłem w twej obronie
Słysz chwilo za wiele porzucoch pragnień
Uczucia zbyt zdradliwe
Wciąż wabią błądzącym podszeptem
Słysz wiaro
Zbyt bliskim Tomaszowej drogi
Wołam o przebaczenie
W Twym Miłosierdziu skąpane
Mą Oazą
Tu spocznę
W zatroskaniu życia budzi się strach.
Nadzieja za zakrętem pozwala wbrew i mimo walczyć każdego dnia.
Bądź dumny.
Uniesionym skrzydłom siłę daje Boski wiatr.
W górę się wzbij.
Leć ponad szczytem zawistnych skał.
Bądź niezwyciężony.
Bądź mocny.
Siłą nadziei walcz.
Wysłuchaj przemilczane
Słowa nie bolą
Ranią
Nie ma powrotu
Pozwól odpocząć
Zatopionym dłonią
Nigdy dość
Myśl przy myśli
Ciało z ciałem
Ulecz mój ból
W nieistnieniu
Przestanę być
Istnieć nie przestanę
Za zakrętem
Stalowy budzimy lęk
Uciszyć życie bez słowa
Bolesne uderzenie
Nie ma kresu
Trzeba budzić kolejny dzień
Czekając powrotu
Wierzyć
Wypatrzona nadzieja nie gaśnie
Płonie płomieniem wieczności
Tam JESTEŚ
Dotykam bólu powrotu
Czym żeś jest?
Lękiem?
Odwagą?
Siłą?
Nie ma w tobie nicości
Brak niezapełnionych miejsc
Wszędzie Cię pełno
Tęsknoto przegraną twą – samotność
Twą siłą samotność – tęsknota
Czekam powrotu
Zgubiony w gąszczu
Bezchmurnego nieba
Tonę
Każdym oddechem
Ciebie coraz mniej
Kroplą promienia
Szukam
Odnajdując gubię
Przykryj mnie skało
Zimnem mądrości
Zaufać daj siłę
By płynąć
Ku bezpiecznym portom
Miłość żyje w drobiazgach
Szukam jej od nowa
Tęsknię jej potęgi
Biegnij, pędź, wznoś
Cierpliwa nie ucieka
Nie rozum
A serce
Wybija jej potok istnienia
Naiwny sądząc, że na zawsze
Gdy mądrość łaskawa
Wbrew pysze
Pokornym daje źródło ukojenia
Z nad grobów bliskich
Usłyszeć słowa
I te szeptem wykrzyczane
I powiedziane w milczeniu
Jak śmierci potęga
Zwycięża miłość
Wieczna!!!!!